Nie było i długo nie będzie bardziej zachwycającego miejsca, które odwiedziłem, dopóki coś nie pobije Cinque Terre w Ligurii. Nawet noc pod gołym niebem na Saharze nie pobiła najlepszej mojej atrakcji w 2011. Jak już pisałem „5 ziem” przywitałem od strony Porto Venere, pięknego miasteczka portowego, założonego prze Genueńczyków. Stąd kursują statki rejsowe dookoła pobliskiego archipelagu oraz dalej do wiosek zawieszonych nad klifami Morza Liguryjskiego. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu mieszkańcy docierali do swoich domostw tylko od strony wody, mimo tego zawzięcie uprawiali winorośl na stromych terasach a zbiory transportowali albo w koszach na głowach albo na specjalnych wózkach-wyciągach.
Dziś pięć miasteczek Cinque Terre w sezonie wypełnia gwarny tłum ludzi z całego świata, lekko zabijając atmosferę raju. Jest jednak świetnie przespacerować się słynną ścieżką miłości nad urwistym wybrzeżem, pooglądać prywatne łódki, leżące pod każdym prawie domostwem czy spróbować owoców morza z wyśmienitym półwytrawnym białym winem. Tutejszym. Wszystko to razem – ludzie, tradycja, krajobraz, architektura zawieszonych lub wciętych w klify kolorowych wiosek zostało wpisane na listę UNESCO jako obszar chroniony krajobrazu kulturowego.
ZACHWYCAJĄCA FOTOGALERIA Z CINQUETERRE W SLAJDOWISKU:
miasteczko to jest wręcz niesamowite. te pościskane domki na skale. Jeszcze nie byłem, ale trzeba koniecznie zobaczyć.
co pozostało z cinque terre:
http://www.facebook.com/pages/Diamo-una-mano-a-ripulire-Vernazza/139681949466634
Ja byłem w Riomaggiore w 2012, i powiem tak, na zdjęciach w internecie wygląda to niesamowicie, a w rzeczywistości niszczejące domy z odpadającym tynkiem i niezbyt przyjemny zapach ryb.
Miejsce ma ogromny potencjał, ale trzeba o nie zadbać.