Pszczyna, nazywana perłą Górnego Śląska przyciąga co rok około 300 tys. turystów. Miasto niepozorne, rozłożyło się wokół podłużnego (troch podobnego do słowackich i węgierskich) rynku po południowej stronie meandrującej między lasami Pszczynki. Przez kilka wieków było siedzibą wielu arystokratycznych rodów, książąt pszczyńskich i ulubionym rejonem polowań. Śladem tego jest jeden z najsłynniejszych zabytków województwa, czyli doskonale zachowany Zamek, zwany też pałacem wraz ogromnym kompleksem parkowym. Powstał na ruinach XV-wiecznego zamku i był siedzibą książąt pszczyńskich: Promnitzów, Anhaltów i Hochbergów. W Zamku, w którym od 1948 r. znajduje się muzeum, zachowały się oryginalne wnętrza z czasów Cesarza Wilhelma II i Księżnej Daisy
Do Pszczyny jeździłem zawsze z zachwytem. Czyste, klimatyczne uliczki, i łatwy szybko dojazd. Do pałacu wchodzimy imponującą bramą a trasę pomiędzy stylowymi komnatami i korytarzami ze słynną salą lustrzaną pokonujemy w około 2 godziny. Niemniej sam zamek był dla mnie czymś o wiele za ubogim (o dziwo). Skoro macie cały dzień – polecam obejrzeć również pszczyński ratusz, uliczki po północnej stronie rynku, muzeum prasy oraz skansen wsi pszczyńskiej. W Parku, na który można poświęcić śmiało 2,3 godziny mamy kilkanaście km ścieżek i dróg oraz pozostałości po dawnym planach oraz bogactwo małej architektury: mostki, altany, ławki a nawet… lodówki. Będąc w Pszczynie można odwiedzić również zagrodę pokazową Żubrów (niekoniecznie polecam, ciekawiej wyglądają na terenie rezerwatu w Jankowicach, 5 km stąd) oraz Bażantarnię – również dzieło von Plessów.
Jednym z najpiękniejszych widoków jest widok na park, łąkę, jezioro i na końcu pałac ze wzgórza przy wspomnianej wcześniej „lodówce”, czyli altany wypoczynkowej, na dachu której tańczono i grano w słoneczne dni a na dole trzymano bryły lodu w sam raz do deserów.