Stoję u wejścia do rezerwatu Segiet w Bytomiu – Suchej Górze. W oddali ścieżka ginie w otchłani wielokolorowego szaleństwa. Gęsta buczyna i wszechobecne leje zapadliskowe powodują, że Las Segiecki mógłby śmiało grać w filmie, żywo wyjętym z baśni Braci Grimm. Segiet o każdej porze roku zachwyca. Najpiękniej podobno wygląda jednak jesienią, gdy srebrne kory drzew kontrastują z brązowym poszyciem i czarnymi koronami.
Pod naszymi stopami inny świat. Wraz z przyjacielem Adrianem Stępniem eksplorowaliśmy niedawno poszatkowne jak słodki ser szwjcarski podziemia Tarnogórsko-Bytomskie, pełne zimujących tu nietoperzy. To drugie co do wielkości zimowisko w Polsce. Gacki duże zamieszkują rdzaw sklepienia, wiecznie pokryte wilgocią. To woda infiltrująca z zróżnicowanej powierzchni Segietu. O infiltrację nie trudno, gdyż jak wyżej wspomniałem gleba w tym miejcu przepuszcza wszystko, a Garb Tarnogórski, na którego wierzchołku znajduje się Segiet zbudowany jest z wapieni i dolomitów.
Rezerwat powstał w 1953 roku. Wcześniej przez 3 stuleci obszar był mocno penetrowany przez górnictwo srebra i rud żelaza. Stąd charakterystyczne warpie i usypiska w bliskim sąsiedztwie enklawy.
Do rezerwatu najłatwiej dojechać od strony Stroszka, wjazd w okolicy ośrodka Dolomity Sportowa Dolina. Warto też spróbować pospacerować po lesie od strony Rept Śląskich, tutaj dołów, kopczyków i mini-wąwozów jest najwięcej